Pomijając zabawy Wieslava, to - szczerze mówiąc - nie bardzo znajduję zastosowanie praktyczne tego "alarmu kotwicznego" , w każdym razie w urządzeniach przenośnych.
Alarm jest cichy, zazwyczaj cos tam piszczy, nikt nie wie co i dlaczego.
Poza alarmem nie ma żadnej istotnej informacji.
No może obudzić śpiącego wędkarza, gdy go zacznie ciągnąć szczupak. Nazwijmy go "alarmem szczupakowym".
=====
Lepsze jest choćby stałe monitorowanie pozycji. Nie gasimy GPS-a po stanięciu na kotwicy.
poniżej przykład z kilkugodzinnego kotwiczenia:
Wiatr północno-zachodni, ślad układa się w rogalik. Trochę nieregularności wynika z chwilowych podmuchów z innych kierunków i myszkowania łódki.
Analiza rozrzutu śladu pozwoliła wykluczyć wleczenie kotwicy w mulistej zatoczce. Pozycja z namiarów na wybrane dwa drzewa na obu brzegach, w wyniku stałego myszkowania łódki, wcale nie była taka pewna.
Zabawa odbywała się na jez.Powidzkim, choć z podkładu (e-mapa) mogłoby wynikać, że łodka pływała "po lądzie".
Poniżej dodatkowo zapis tego samego śladu na Google'u dla specjalistów "śladologów", których trochę jest na tym forum.
(trzeba dwa razy podwójnie kliknąć, by uzyskać 100%)
==========
Osobiście uważam, że znacznie wiecej informacji daje:
1. Danie waypointa w momencie rzucenia kotwicy
2. Danie MOB ( człowiek za burtą) gdy staniemy na kotwicy, w pozycji uznanej za przeciętną ( w aktualnej linii wiatru).
3. mamy wtedy dwa punkty odniesienia, a dla MOB mamy stale namiary i odległość.
4. Dla długości łańcucha ok. 30mtr wskazania są wiarygodne.
5. Przydatność takiego waypointowania gdy kotwica jest wleczona, albo jest takie podejrzenie, moze być duża.
Pozdrawiam Krzysztof