R.I.P. Lechu!
Szok, szok i niedowierzanie ...
Sporo wspomnień, same dobre i jeszcze lepsze.
Pierwszy zlot pod Poznaniem, na który nie dotarłem, choć w drogę ruszyłem (poleciał napinacz paska pompy wodnej, jak przejeżdżałem przez progi zwalniające przy bramce dezynfekcyjnej od kwarantanny ptasiej grypy pod Toruniem) - chyba 2006 rok?
Kolejny, już zaliczony - Śnieżnik IX.2006 - jeden z bardziej niezwykłych weekendów w moim życiu - pierwszy raz zdecydowałem się pojechać w sobotę rano z Torunia w góry na 2 dni. Pomysł był dość szalony, efekt niezapomniany - dał mi na wiele lat impuls do robienia rzeczy, które w pierwszej chwili wydawały się nierealne.
III.2007 - nad morzem, prawie w domu, zwiedzanie "Orła", dyskusje o układach współrzędnych, prelekcje Ryzaja ...
Kilka spotkań opuszczonych - i wreszcie znowu - majówka na Śnieżniku 2008 - przy dojściu do schroniska zobaczonych przy stolikach garminowców witałem jak rodzinę.
Znów trochę przerwy - Kielce 2009 - nowe doświadczenia

Wreszcie też mój niewielki wkład w historię zlotów - IX zlot 2010 rok - Fort IV w Toruniu, ciutkę pomagałem Darkowi, choć ze względu na zmianę pracy mogłem mniej niżbym chciał. Niestety - ten zlot - zorganizowany przez Darka SP2BZW - okazała się być Jego ostatnim.
To chyba jedyna rzecz, która przez te wszystkie lata przywołuje smutne wspomnienia.
X - 2011 Jubileuszowy w Bieszczadach - opuszczony - za daleko ?
Ale na majówkę 2012 na śnieżny Śnieżnik jeszcze raz dotarłem. Było - no, po prostu BYŁO ... !
XI - 2013 Julinek - nie dotarłem z powodu (a może to tylko był pretekst

) pracy

Dalej już nie wiem, bo mnie trochę inne sprawy odciągnęły od Garniaka, czego żałuję.
Ale czasem z Lechem chwilkę przez telefon pogadałem, czego nie żałuję.
Ostatnio kontaktowaliśmy się jednak głównie przez FB - i to tam niestety dopadła mnie ta smutna wiadomość!